Skip to main content

Lux ex Oriente? Jan Paweł II i Europa

Referat wygłoszony na XV sesji Stałej Konferencji MABPZ - Rzym 1993 r.

Lux ex Oriente? Jan Paweł II i Europa

Referat wygłoszony na XV sesji Stałej Konferencji MABPZ - Rzym 1993 r.

Istnieje cała seria papieskich sygnałów do wiernych, polityków, ludzi nauki i kultury, przedsiębiorców i syndykalistów, by nie redukować optyki europejskiej do wymiaru jedynie zachodniego. Idea przewodnia, widoczna w ciągu 15 lat pontyfikatu Jana Pawła II, oznacza konieczność zasadniczego wyboru: kontynuacji doświadczeń ostatnich 45 lat czyli drogi ku obojętności, degradacji moralnej, relatywizmu i permisywizmu czy też brania pod uwagę tego, co Europa dokonała w ciągu 2000 lat swych dziejów i na bazie tego duchowego i społecznego dziedzictwa — starania się o budowę nowej Europy. Taka jest istotna alternatywa. Przełom dokonany w roku 1989 oznacza połączenie, niejako syntezę, przestrzeni duchowej, religijnej i społeczno-gospodarczej i politycznej. I tak należy widzieć obowiązek zaangażowania chrześcijan wynikający z ich przynależności do Kościoła, a więc i udziału w rozpoczętych przemianach zgodnie z katolicką nauką społeczną. Kościół, co często się ignoruje lub przynajmniej nie docenia, musi być wolny wobec tych przemian i różnych systemów po to, by oddziaływać na nie od wewnątrz, starając się o ich zgodność z regularni etycznymi. Musi więc mieć swobodę ruchów po to, by móc działać wszędzie tam, gdzie dana społeczność lub jednostka jest uciskana lub dyskryminowana jako ofiara niesprawiedliwego rozdziału dóbr i ich użytkowania. Z drugiej jednak strony nie może być neutralny w sensie moralnym, czego nieraz nie rozumie się w sposób właściwy po obydwu stronach Europy, zmierzającej do zjednoczenia. To znaczy nie bierze się pod uwagę szczególnej harmonii jaka istnieje pomiędzy funkcją społeczną Kościoła i treścią pontyfikatu papieża, który pochodzi z Europy wschodniej, tego drugiego płuca chrześcijańskiej Europy (które papież od samego początku chciał dotlenić), ale i papieża, który równocześnie jest rzecznikiem obszarów południowych świata, znajdujących się na drodze rozwoju.

„Lux ex Oriente” — powiedział papież przelatując do Korei Południowej nad obszarem Rosji w 1989 r. Powtórzył to w orędziu przesłanym przez Sekretarza Stanu, kard. A. Sodano, do uczestników „meeting’u” przyjaźni i pokoju w Rimini w sierpniu b.r.: „Wschód Europy, przez tak długi czas dławiony, stanowi dla chrześcijan niewyczerpane źródło wiary i nadziei. Jest również opatrznościowym wyzwaniem do misji nowej ewangelizacji ... Kościół patrzy na Wschód, a wielu ludzi, czasem nieświadomie, oczekuje, że światło przyjdzie ze Wschodu”. Przestrzega zarazem przed łatwym optymizmem, bo zdaje sobie sprawę, że upadek barier pomiędzy Wschodem i Zachodem to dopiero początek prawdziwego wyzwolenia. W czasie niedawnej audiencji oświadczył przecież, że załamanie się komunizmu, upadek „tragicznej utopii”, jeszcze bardziej uwidocznił „skandaliczne przegrody nędzy, przemocy i ucisku”, jakie dzielą ludzkość. I stąd nieustanne wezwanie do położenia kresu sytuacjom niesprawiedliwości i aktom łamania praw i godności człowieka.

Mając na myśli to co nazywam wątkiem ludzkim w tym pontyfikacie, ściśle związanym z wątkiem religijnym, nic lepiej nie uwypukla niezastąpionej roli pedagogicznej i etycznej papieża w dążeniu do równowagi w Europie jak jego ostatnia podróż do Państw Bałtyckich. Obserwatorów zachodnich szczególnie uderzyły jego wystąpienia na uniwersytetach w Wilnie i w Rydze. Chodzi o wezwanie do realizacji zasad społecznej doktryny Kościoła jako antidotum wobec zła kapitalizmu, pozbawionego hamulców etycznych. Istotne, zwłaszcza dla świata zachodniego, jest przypomnienie, że Kościół zachowuje należny dystans wobec ideologii kapitalistycznej jako źródła nierówności i niesprawiedliwości społecznych, tzn. wobec systemu gospodarki wolnorynkowej, który powinien być wyposażony w ramy prawne i etyczne w służbie integralnej wolności człowieka. Wzbudziło nawet pewną sensację na Zachodzie, że waloryzował poniekąd nie tyle marksizm, ile „ziarno prawdy tkwiące w marksizmie”, tzn. w oczekiwaniach, jakie w praktyce, jak wiadomo, okazały się niespełnione.

W omawianym zakresie, tzn. ludzkiej i zarazem religijnej recepcji pontyfikatu Jana Pawła II w odniesieniu do Europy, ogromną rolę odgrywa umiejętność wysłuchania racji i opinii odmiennych oraz używany język. W kraju mało znane, a przecież powinno być nagłośnione, jest zdanie papieża nawołujące do tego, by „umieć różnić się, co oznacza także wzajemne uzupełnianie” („saper differenziarsi significa anche comple-mentarsi a vicenda”) czyli wzajemne, duchowe wzbogacanie. Papież jest otwarty, gotów do wysłuchania odmiennych opinii o treści również krytycznej, jeśli są konstruktywne i czynione w dobrej wierze. Można tu przytoczyć wspomnienie ojca Feliksa Bednarskiego, dominikanina, emerytowanego profesora rzymskiego Angelicum i poprzednika Karola Wojtyły na katedrze etyki na KUL-u. Przypomniał on słowa księcia metropolity Adama Sapiehy, kiedy posłał młodego Karola Wojtyłę do Rzymu by przyswoić sobie to, co jest wartościowe i ważne na Zachodzie, ale zarazem i przekazać to co jest wartościowe w naszej części Europy, często niezrozumiałej, nieznanej lub ignorowanej po zdradzie jałtańskiej. Stąd bierze się jego zdaniem początek niesłychanej wrażliwości późniejszego biskupa, kardynała i wreszcie papieża na racje innych ludzi, innych wyznań chrześcijańskich i religii, a nawet i agnostyków czy po prostu ludzi dobrej woli. O. Bednarski twierdzi, że już w książkach Miłość i odpowiedzialność i Osoba i czyn oraz w późniejszych tekstach zwraca uwagę, że język używany przez Karola Wojtyłę jest „normalny, zrozumiały, nie hermetycznie teologiczny”. Tę kwestię języka, której papież poświęca dużą uwagę, można wyraźnie docenić w ciągu 15 lat pontyfikatu. Jest to drogowskaz dla akcji duszpasterskiej, która jeśli ma być skuteczna, a więc docierać do umysłowości człowieka współczesnego, zwłaszcza młodych pokoleń, musi uwzględniać kwestię języka jako środka przekazu. Chodzi więc nie tylko o samą formę, lecz i treść, co w Polsce bywa jakże często rozdzielane, a przecież, co tak jasno widać właśnie w wystąpieniach papieskich i działaniach dyplomacji watykańskiej, forma (język przekazu) determinuje często powodzenie danego przedsięwzięcia.

WĄTEK KULTUROWY

Warto przypomnieć na wstępie profetyczny, a zapomniany, choć wciąż aktualny esej papieża, opublikowany w oryginale włoskim w 1978 r. już po jego wyborze, pt. Gdzie przebiega granica Europy (Una frontiera per l'Europa: dove?, Vita e Pensiero, University Cattolica di Milano). Mowa tam jest o dialektyce granic Europy, przesuwających się pod wpływem wydarzeń historycznych. Ta granica przebiega w ludzkich duszach, odnosi się do samego sensu życia, do godności człowieka. A zatem koncepcja Europy, zarówno przed jak i po jej powojennym podziale, co wynika z treści wszystkich wystąpień papieża dotyczących Europy, nie może sprowadzać się jedynie do wymiarów terytorialnych. I stąd wezwanie o przełamanie wszelkiego typu barier. Papież wyprzedza w jakiś sposób czas w jakim żyjemy, bo już eksperci prawa międzynarodowego zaczynają mówić o nowej koncepcji Europy, w której terytorium traci swoje znaczenie na rzecz wymiany rąk do pracy, kapitałów, technologii i; co ważniejsze, energii twórczych. Zachodzi tu przedziwna symbioza pomiędzy myśleniem papieża o Europie a licznymi naukowcami i ludźmi kultury nie tylko o inspiracji chrześcijańskiej, którzy, tak jak i on widzą, że wobec załamania się ideologii i nacjonalizmów, niestety wciąż jeszcze żywych we wschodniej Europie i na Bałkanach, wobec niezdolności tradycyjnych struktur państwowych do dania odpowiedzi na szerzący się niepokój egzystencjalny (rosnące zagrożenie ekologiczne!) — następuje zapotrzebowanie na wartości religijne, na udzielenie prawidłowej odpowiedzi dotyczącej sensu życia. Idzie o walkę nie tylko o zachowanie i wzmocnienie wiary, ale i cywilizacji europejskiej. I na tym polega również i kulturowy wymiar papieskiego nauczania, tak widoczny w ciągu minionych piętnastu lat. Misja „nowej ewangelizacji” odnosi się, zarówno na Zachodzie, jak i na Wschodzie, do przeciwstawienia się panującym, często przelotnym, modom i fałszywie pojmowanej wolności. Tę nową ewangelizację papież prezentuje bardzo szeroko i adresuje ją w dużej mierze właśnie do świata kultury i nauki. Nie brak w tym zakresie dokumentów papieskich skierowanych zwłaszcza do uczestników kolejnych sesji Papieskiej Rady ds. Kultury. Rzecz znamienna: zainteresowani i chłonni na ten rodzaj papieskiego nauczania są nie tyle kapryśni często humaniści, ile przedstawiciele nauk ścisłych (matematycy, fizycy, astronomowie itp.) Latem tego roku odwiedziłem słynny ośrodek naukowych badań astrofizycznych i nuklearnych w Erice na Sycylii, który odegrał bardzo ważną rolę w rozpoczętym procesie rozbrojenia atomowego. Począwszy od lat 80-tych spotykają się tam co roku wybitni przedstawiciele tych nauk, a wśród uczestników kolejnych sesji byli m.in. doradca prezydenta Regana i potem Busha, sławny profesor Teller, oraz doradca Gorbaczowa, prof. Welikow. Prof. A. Zichichi, jeden z założycieli tego centrum, który witał papieża na wiosnę bieżącego roku w czasie wizyty na Sycylii, kiedy odwiedził ten ośrodek, oświadczył: „My naukowcy potrzebujemy papieskiego nauczania moralnego i kulturalnego ponieważ nauka stanowi część składową kultury miłości. Tej właśnie kultury, która w Janie Pawle II znajduje wyraz najwyższy i potężny. Ten papież potrafił bowiem nadać kulturze naszych czasów nowe piętno, stawiając naukę na tym samym poziomie jak wiarę, odróżniając naukę i jej odkrycia od techniki czyli od samych zastosowań nauki, które jak wiemy mogą być destruktywne. Potrafił człowiekowi współczesnemu dać pewność, że pomiędzy nauką i wiarą nie ma sprzeczności, lecz istnieje komunia”. Niewątpliwą zasługą papieża jest doprowadzenie niemalże do położenia kresu wielkiemu zakłamaniu, polegającemu na przeciwstawieniu wiary i nauki. Coraz więcej naukowców z prawdziwego zdarzenia na całym świecie przestaje operować oklepaną antytezą w stosunku do wiary, jako że autentyczna nauka jest — ich zdaniem — pozbawiona treści materialistycznego absolutyzmu. Kiedy kardynał Casaroli zabrał głos na niedawnym forum (Dwa tysiące lat kultury chrześcijańskiej, w maju br.), interpretując europejską wizję papieża, przestrzegał przed niebezpieczeństwem zmęczenia, które ogarnęło chrześcijan europejskich, co może sprowokować zniszczenia, jakie przeciwko cywilizacji chrześcijańskiej zamyślali najpierw naziści, a po nich ateistycznie nastawieni komuniści. Casaroli mówił o groźbie, że „po upadku iluzji marksistowskiej ekonomii kolektywistycznej wahadło historii powróci do poprzednich pozycji, często nieaktualnych, a nawet anachronicznych. W tym niebezpieczeństwie tkwi wyzwanie, jakie dzieje stawiają dziś przed Europą i cywilizacją chrześcijańską”.

WĄTEK DYPLOMATYCZNY

Rzeczywistość wyprzedziła wyobraźnię — jak się wyraził kardynał Casaroli, b. Sekretarz Stanu. Obecnie dyplomacja watykańska, wykonując dyrektywy papieża, przeszła do normalnej rutynowej pracy na całym obszarze byłego bloku sowieckiego i w samym dawnym ZSRR. Można więc powiedzieć, że watykańska Ostpolitik (bardziej adekwatny moim zdaniem jest raczej termin „otwarcie na Wschód”) praktycznie osiągnęła swój naturalny kres. 1 grudnia 1990 r. Jan Paweł II przyjął dymisję przechodzącego na emeryturę kard. A. Casaroli, Sekretarza Stanu i mianował jako następcę na to stanowisko (równoznaczne z premierem w terminologii państwowej) jego dotychczasowego głównego współpracownika, arcybiskupa A. Sodano (obecnie kardynała). Przy tej sposobności papież ponownie pochwalił dzieło swego najbliższego doradcy, powszechnie uważanego za głównego budowniczego watykańskiej Ostpolitik, dzięki któremu „uczyniono znaczące kroki dla polepszenia położenia Kościoła i wiernych za tzw. „żelazną kurtyną”. Zakończyły się tym samym trudne, złożone i nieraz krytykowane starania, by poprzez rokowania i stałe naciski na poszczególne reżimy komunistyczne poszerzać przestrzeń wolności. Profetyczne stanowisko Stolicy Apostolskiej od wczesnych lat 60-tych znalazło wyraz w intuicji i konkretnych poczynaniach kardynała Casaroli, który uznał, że trzeba współdziałać w sposób wyważony z procesem stopniowej i — jego zdaniem — nieuchronnej erozji systemu komunistycznego. Zakładał w rzeczy samej, że ten system ulega wyjałowieniu od wewnątrz, mimo pozorów solidności i żywotności. Ta erozja, jak Casaroli stwierdził już w rozmowach prywatnych, po opuszczeniu czynnej pracy dyplomatycznej, „w połączeniu z opresją zewnętrzną umożliwiała trafne przewidywanie rozwoju sytuacji społeczno-politycznej w kierunku odwrotnym od utopii oficjalnej ideologii”. Rzecz znamienna: pewne osobistości o dużym prestiżu moralnym i intelektualnym, uchodzące za światłych laików i liberałów, jak np. prezydent Vaclav Havel, uważają, że mieliśmy do czynienia z cudem (oświadczył to w obecności papieża). Kard. Casaroli natomiast, jest zdania, że Kościół jest „szczególnie dziś ostrożny w stwierdzaniu istnienia cudu w teologicznym tego słowa znaczeniu, ale i teolog jest świadom stałej i czynnej obecności Opatrzności w dziejach świata”. Przełom jaki nastąpił spowodował, że Sekretarz Stanu i jego współpracownicy poruszają się dziś swobodnie, zgodnie z regułami i środkami normalnej dyplomacji we wszystkich krajach dawnego obozu socjalistycznego, gdzie działają nuncjusze apostolscy — również w Kijowie, Mińsku, Wilnie i Rydze — jedynie w Moskwie rezyduje specjalny wysłannik papieski, co prawda w randze nuncjusza, bo nie zostały dotąd jeszcze nawiązane oficjalne stosunki dyplomatyczne.

Dokonując bilansu tego zamkniętego rozdziału „otwarcia na Wschód” można przyjąć, że w dramatycznych dziejach chrześcijaństwa w dziedzinie stosunków z imperium sowieckim, odegrała rolę zarówno martyrologia Kościoła, jak i działanie kolejnych papieży: „nieugiętość Piusa XII, łagodność Jana XXIII, cierpliwość Pawła VI i szturm przypuszczony przez Jana Pawła II” (D. Del Rio, watykanista lewicowego dziennika „La Repubblica”). Historia toczy się dalej. „W świecie wciąż podzielonym i rozdzieranym przez napięcia społeczne i narodowe, chrześcijanie są powołani do czynienia zadość miłości, do obalania murów przesądów i niezrozumienia” — powiedział papież 25 stycznia br. na zakończenie tygodnia modłów za jedność chrześcijan. W rzeczy samej, wszyscy ponosimy odpowiedzialność, a więc „również i Zachód ma wiele win na sumieniu, bo ignorował prawa i silę świadomości religijnej i walorów moralnych”. Wytrawni obserwatorzy watykańscy zwracają baczną uwagę na załamanie się inspiracji religijnej i wręcz dekadencję moralną, jaka dotknęła kraje ex-komunistyczne, na przenikanie materializmu praktycznego do „nowej rzeczywistości społecznej” czyli wypełnianie próżni pozostawionej w spadku przez komunizm. Casaroli bije na alarm, wskazując na takie zjawiska negatywne jak dezintegracja tkanki społecznej oraz osłabienie miłości do ojczyzny, pracowitości, uczciwości zawodowej i poczucia odpowiedzialności za dobro wspólne. Apeluje więc do ludzi rozważnych i dobrej woli na Zachodzie, by działali na rzecz zapobieżenia „katastrofie społeczno-gospodarczej w Europie środkowo-wschodniej” również w dobrze rozumianym własnym interesie.

Bilans watykańskiej „polityki wschodniej” jest i pozostanie niewątpliwie nader pozytywny, bo religia i zwłaszcza Kościół katolicki okazały się elementem najskuteczniejszym w wyzwoleniu człowieka z różnych uwarunkowań i przede wszystkim ze zniewolenia. W dziejach ludzkości nie doszło nigdy do tak widocznej symbiozy pomiędzy czynnikiem ideowym i czysto praktycznym, do współbieżności i wzajemnego przenikania się sacrum i profanum. Po upadku „tragicznej utopii”, profanum zaczyna się jednak odgrywać, próbować niszczyć sacrum. Stąd „światło przychodzące ze Wschodu” wygląda dziś zamglone. Nie należy jednak porzucać nadziei, że zabłyśnie pełnym blaskiem, kiedy minie okres zamieszania i poplątania.

WĄTEK SPOŁECZNO-GOSPODARCZY

Tak jak do niedawna wierzono w Europie środkowo-wschodniej, że państwo rozwiąże problemy dobrobytu, tak obecnie i gospodarka wolnorynkowa ujawniła swoje braki i niedostatki. Mamy zatem do czynienia, po załamaniu się systemu totalitarnego i gospodarki etatystycznej, z mirażem „społeczeństwa dostatniego”, pozornie egalitarnego, co kończy się nieraz dla rzesz emigrantów bolesnym rozczarowaniem. Pozostaje nadal aktualne zapomniane nieco wezwanie papieża w czasie pierwszej pielgrzymki do ojczyzny w 1979 r.: „Trzeba odważyć się pójść w kierunku, w którym dotąd nikt jeszcze nie podążał”. Wezwanie to odczytano później jako zaczyn etosu „Solidarności”, ale, moim zdaniem, idzie ono dalej, podczas kiedy polski eksperyment uległ niestety w dużym stopniu zaprzepaszczeniu. Nie chcę tu wchodzić w analizę przyczyn tego załamania. Wystarczy stwierdzić, na jego obronę, że nie dysponował żadnym wzorcem, który by odpowiadał nowo powstałej sytuacji. Zabrakło ponadto dalekowzrocznej polityki ze strony państw zachodnich. Istota rzeczy polega na tym, że papieżowi chodziło w tym wezwaniu — co dziś nie pozostawia cienia wątpliwości — również o przeciwstawienie się kapitalizmowi pozbawionemu reguł etycznych, krępujących swobodę wyboru, o przecieranie drogi do „wspólnego domu europejskiego” poprzez wyciągnięcie lekcji poglądowej zarówno z klęski etatyzmu totalitarnego, jak ułomności systemu kapitalistycznego czyli gospodarki wolnorynkowej, uwolnionej od kontroli państwa i instytucji społecznych. Warto przytoczyć opinię prof. Zbigniewa Brzezińskiego (na sympozjum w Watykanie na temat kapitalizmu i etyki w styczniu 1991 r.), kiedy mówiąc o przejściu krajów ex-komunistycznych do demokracji i gospodarki wolnorynkowej powiedział, że państwa zachodnie nie mają żadnej określonej strategii i posuwają się po omacku. I przyznawał rację papieżowi, że przyjście z pomocą krajom Europy środkowo-wschodniej powinno stanowić nakaz moralny w celu osiągnięcia stabilizacji społeczno-gospodarczej również w interesie samych krajów zamożnych i uprzemysłowionych — w przeciwnym bowiem razie zachodzi ryzyko powrotu do dawnych antagonizmów i konfliktów społecznych.

W papieskiej wizji zjednoczonej Europy wątek społeczno-gospodarczy nabiera coraz większego znaczenia. Można to odczytać nie tylko w encyklikach społecznych, zwłaszcza w Centesimus Annus, z których wynika jasno, że rozwiązanie węzłów społeczno-gospodarczych, a więc narzucenie ograniczeń wolnej konkurencji wymaga ram prawno-politycznych i instytucjonalnych. Interwencjonizm państwa jest zatem konieczny, oczywiście państwa praworządnego, reprezentującego swobodnie wyrażoną wolę obywateli, którzy widzą w tym państwie gwarancję dla realizacji dobra wspólnego. Daleko jeszcze jesteśmy w Europie od tego ideału. Papież, w orędziu do uczestników sesji Konferencji Episkopatów Europy, obradujących w Pradze 1 września b.r., stwierdził, że „proces integracji europejskiej, jaki wydawało się stopniowo rozciągał się na całą Europę, uległ bolesnemu zatrzymaniu, podczas kiedy powstała plaga bezrobocia”.

EUROPA U PROGU ROKU 2000

Z prawidłowej interpretacji treści papieskiego magisterium i wizji zjednoczonej Europy wynika, że nie powinna zachodzić sprzeczność pomiędzy wymogami wolności i sprawiedliwości. W ułomnej recepcji ludzkiej, tymczasem, takie przeciwstawienie ma miejsce. Należy zatem dążyć do pojednania w praktyce tych wymogów, zarówno w optyce tych, którzy rozumują w kategoriach realizmu politycznego, jak i chrześcijan, dla których pogodzenie tych pozornie sprzecznych walorów stanowi obowiązek moralny. Głos papieża w obronie praw człowieka, ostrzegający przed czyhającymi zagrożeniami, mimo że słuchany i aprobowany (nb. głównie na innych kontynentach, bardziej niż w Europie), nie jest dostatecznie odbierany przez rządzących w krajach europejskich. Europa, mimo panującego kryzysu gospodarczego, różnego kalibru naturalnie w obydwu jej częściach, nie jest w stanie — mimo skarg na recesję — na Zachodzie wyjść ze „sjesty dobrobytu”, jak to zjawisko określił znany liberał, prof. Ralh Dahrendorf. We wschodniej jej części natomiast, spuścizna czasów totalitarnych daje wciąż znać o sobie. Stąd immobilizm, zniechęcenie i osobliwa tęsknota za przeszłymi czasami w wymiarze materialnym ale i psychologicznym, bo gwarantowały one zatrudnienie i różne świadczenia społeczne.

Wyzwanie jakie stoi dziś przed Europą w przekroju całościowym można syntetycznie ująć słowami papieża w czasie podróży do Hiszpanii w czerwcu 1993 r. Wskazał wtedy na próżnię duchową, jaką tu i ówdzie próbuje się wypełnić namiastką kultury czy pseudokulturą, koncentrującą się na posiadaniu i używaniu dóbr i usług materialnych, co prowadzi prostą drogą ku degradacji człowieka. W znakomitym eseju (tygodnik „Niedziela”) pt. Europa przed trybunałem historii, który stanowi diagnozę chorobliwego stanu Europy, ks. prof. T. Styczeń piętnuje słusznie bezradność Europy wobec przemocy i czystki etnicznej w Bośni oraz jej generalne braki w zakresie równości wobec prawa. Jan Paweł II widzi wyraźnie ten kryzys Europy przede wszystkim jako kryzys tożsamości i jego przejawy w postaci wybuchu egoizmów oraz żądzy pieniądza i władzy za wszelką cenę, czyli załamania się wartości chrześcijańskich w życiu publicznym.

KONKLUZJE

Jak zdefiniować strategię wobec problematyki europejskiej Kościoła Powszechnego i jego żywotnego centrum jakim jest Stolica Apostolska?

Tak jak sam papież ją nakreślił w ciągu piętnastu lat pontyfikatu opiera się ona na dwóch ideach przewodnich:

  1. Demokracje zachodnie nie mogą prawidłowo rozwijać się jeśli ograniczają się do abstrakcyjnie pojmowanej wolności, to znaczy pozbawionej w praktyce życiowej wartości chrześcijańskich, zwłaszcza respektowania norm etycznych. Skazane są wówczas na powtarzające się, nieuchronne kryzysy.
  2. Niezaprzeczalne przymioty gospodarki wolnorynkowej nie powinny maskować sytuacji wyzysku i niesprawiedliwego rozdziału dóbr i usług. Przyznanie iż w marksizmie tkwi „ziarno prawdy” (w przemówieniu papieża na uniwersytecie w Rydze) miało charakter symboliczny jako sygnał dla Zachodu oraz odradzających się demokracji na Wschodzie, że nie należy potępiać w czambuł doświadczeń „realnego socjalizmu”, bo właśnie tam dochodzi dziś pod wpływem brutalnego, bezkrytycznie przyjmowanego kapitalizmu, do zubożenia mas ludowych (w Rosji przede wszystkim inteligencji). W papieskiej wizji i europejskiej strategii watykańskiej zadania państw odnoszą się do realizacji zasad sprawiedliwości, wypływających z nauki społecznej Kościoła. Powierza ona instytucjom państwowym i społecznościom obywatelskim pieczę nad wprowadzeniem w życie tego, co ta nauka określa jako sprawiedliwość rozdzielczą. Odrzuca więc pośrednio wszelkie zakusy klerykalne. Zarzuty spotykane dziś w Polsce, że Kościół chce ingerować w życie publiczne albo nawet zmierza do budowy państwa wyznaniowego, stanowią jaskrawy wymysł oraz przejaw złej wiary i złej woli. Kościół jest, jak był zawsze i pozostanie, znakiem sprzeciwu, a reszta nie jest przysłowiowym milczeniem, bo znajduje się nie tylko w rękach Opatrzności, ale i ludzkich poczynań, które choć niedoskonałe i nieraz omylne, są czymś znacznie lepszym niż obojętność i grzech zaniechania, zbyt często zapomniany lub wręcz ignorowany.

Tagi

Więcej o Autorze (Autorach)

0raz Pozostałe Publikacje tego Autora (ów)

Dominik Morawski

Dominik Dzierżykraj-Morawski (ur. 20 grudnia 1921 w Poznaniu, zm. 17 lipca 2016 w Józefowie) – polski publicysta, dziennikarz, aktor, działacz społeczny. Studiował na Wydziale Prawa i Nauk Społecz...

Copyrights

COPYRIGHTS©: STAŁA KONFERENCJA MUZEÓW, ARCHIWÓW I BIBLIOTEK POLSKICH NA ZACHODZIE
CAŁOŚĆ LUB POSZCZEGÓLNE FRAGMENTY POWYŻSZEGO TEKSTU MOGĄ ZOSTAĆ UŻYTE BEZPŁATNIE PRZEZ OSOBY TRZECIE, POD WARUNKIEM PODANIA AUTORA, TYTUŁU I ŹRÓDŁA POCHODZENIA. AUTOR NIE PONOSI ŻADNEJ ODPOWIEDZIALNOŚCI ZA NIEZGODNE Z PRAWEM UŻYCIE POWYŻSZEGO TEKSTU (LUB JEGO FRAGMENTÓW) PRZEZ OSOBY TRZECIE.

Stała Konferencja Muzeów, Archiwów i Bibliotek Polskich na Zachodzie | MABPZ

Stała Konferencja
Muzeów, Archiwów i Bibliotek Polskich na Zachodzie

Sekretariat

Muzeum Polskie w Rapperwsilu
Schloss Rapperswil
Postfach 1251
CH-8640 Rapperswil
Schweiz

Kontakt

Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
+41 (0)55 210 18 62

UWAGA

Z Sekretariatem MABPZ
prosimy kontaktować się tylko w kwestiach dotyczących Konferencji.

Niniejszy portal internetowy Stałej Konferencji Muzeów, Archiwów i Bibliotek Polskich na Zachodzie (MABPZ) został zainicjowany i był prowadzony do 2018 roku przez pracowników Polskiego Instytutu Naukowego w Kanadzie i Biblioteki im. Wandy Stachiewicz.
www.polishinstitute.org

Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury, uzyskanych z dopłat ustanowionych w grach objętych monopolem państwa, zgodnie z art. 80 ust. 1 ustawy z dnia 19 listopada 2009 r. o grach hazardowych
www.mkidn.gov.pl

Przy współpracy z Fundacją Silva Rerum Polonarum z Częstochowy
www.fundacjasrp.pl

Od 2020 r., projekt finansowany jest ze środków Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu pochodzących z Funduszu Promocji Kultury - państwowego funduszu celowego; dzięki wsparciu Narodowego Instytutu Polskiego Dziedzictwa Kulturowego za Granicą - Polonika
www.polonika.pl

Deklaracja dostępności strony internetowej
Deklaracja PDF pobierz

Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego
Fundacja Silva Rerum Polonarum Częstochowa
Instytut Polonika