Turyński Komitet Pro Polonia i Armia Polska we Włoszech
Turyński Komitet Pro Polonia i Armia Polska we Włoszech
Po wybuchu pierwszej wojny światowej, rozmnożyły się w różnych częściach świata działania, mające na celu odzyskanie niepodległości Polski. Wkład Polaków mieszkających we Włoszech na tym polu kojarzy się głównie z działalnością Komitetu Narodowego Polskiego (KNP) w Rzymie, pozostawiając poniekąd w cieniu inne wydarzenia. Mimo ukazania się szeregu ważnych prac, poczynając od pionierskich badań Stanisława Sierpowskiego1, nadal mało znana jest na przykład, rola Komitetów Pro Polonia oraz osiągnięcia francusko-polskiej misji wojskowej w powstaniu Armii Polskiej we Włoszech w 1918 r., a przede wszystkim niewiele osób wie, że właśnie z tej formacji pochodziła znaczna część Armii generała Hallera.
W moim wystąpieniu, omawiając sprawy związane z powstaniem Armii Polskiej we Włoszech, zamierzam się skupić, nie tyle na zagadnieniach polityczno-wojskowych, ile na ludzkim aspekcie tamtych wydarzeń, na działalności poszczególnych osób i na tym, co oznaczał dla tych tysięcy żołnierzy pobyt w dwóch polskich obozach szkolenia wojskowego we Włoszech i na rolę pełnioną przez komitety Pro Polonia, na przykładzie Komitetu w Turynie.
Niewątpliwie, z punktu widzenia politycznego, rola KNP i znajdującego się już od lat we Włoszech Macieja Loreta była pierwszoplanowa, także dzięki jego znakomitemu rozeznaniu w realiach włoskich. Jako młody historyk, Sydon Maciej Loret (1880-1949)2. przyjeżdżał regularnie do Italii na badania archiwalne w ramach Ekspedycji Rzymskiej Komisji Historycznej PAU. W 1911 r. z inicjatywy Szymona Askenazego, zlecono mu uruchomienie w Rzymie Biura Informacyjno-Prasowego, filii Polskiej Agencji Prasowej utworzonej przez Radę Narodową w Galicji. Loret wyrobił sobie bardzo dobre kontakty z włoskimi środowiskami dziennikarskimi, naukowymi i politycznymi i wydawał co miesiąc biuletyn „Agenzia Polacca di Stampa”3. W 1916 r. Biuro przeszło pod pieczę Centralnej Agencji Polskiej, powołanej przez Narodową Demokrację. Po czym od 1917 r., po powstaniu KNP, podporządkowało się temuż Komitetowi, a Loret został mianowany doradcą delegata KNP na Włochy4.
Godne uwagi jest to, że szereg akcji prasowych i wydawniczych był promowany przez Włochów. Szczególne zasługi na tym polu ma miesięcznik „Eloquenza”, który poprosił szereg osobistości o zabranie głosu na temat powodów, dla których polskie państwo powinno być odbudowane. Głosy te zebrano w numerze specjalnym L'Italia per la ricostruzione della Polonia z 1916 r. w którym zamieszczono znaczący przegląd z prasy włoskiej.
Loret jako delegat Komitetu Generalnego Pomocy Ofiarom Wojny w Polsce na Włochy, założonego przez Henryka Sienkiewicza w 1915 roku w Vevey, podtrzymywał kontakt powstałymi w tym okresie z Komitetami Pro Polonia w Rzymie, w Mediolanie i w Turynie oraz ze znacznie mniejszymi ośrodkami w Bolonii (Witold Olszowski), Genui i Florencji (Leonard Kociemski), Neapolu, Benevento, Maceratcie, Lecce, Livorno, Vicenzie, Cremonie i Modenie5. Polacy odgrywali w Komitetach największą rolę. Sierpowski oblicza, że w sumie było ich we Włoszech kilkuset, z których tylko kilkudziesięciu udzielało się w tej działalności6. Turyn, gdzie Komitet tworzyli prawie sami Włosi, stanowi tu wyjątek.
Komitet w Rzymie powstał jeszcze przed wybuchem wojny. Prezesem honorowym został wybrany słynny poeta Gabriele D'Annunzio, a w zebraniach brał udział były minister spraw zagranicznych Onorato Caetani, syn Kaliksty Rzewuskiej, dzięki któremu Komitet uzyskał wsparcie szeregu wpływowych polityków włoskich. Z Komitetem związani byli między innymi Zygmunt Kulczycki (syn osiadłego tu wysłannika Rządu powstańczego z 1863), Leon Siemiradzki i Stanisław Smolka.
W założonym pod koniec stycznia 1915 roku Komitecie w Mediolanie działali Władysław Baranowski, o orientacji proaustriackiej (Loret uważany był za rusofila), który wydał dwa numery „Eco della Stampa”, oraz Władysław Jasieński, Janina Gromska, Leon Rajkiewicz, Józef Teoplitz (dyrektor Banca Commerciale), jego żona Jadwiga Mrozowska i znany pisarz Arrigo Boito (syn Józefiny Radolińskiej). Udało się wciągnąć do Komitetu wielu lombardzkich polityków i posłów. Jednak po wypowiedzeniu się Włoch po stronie Ententy, Baranowski musiał się wycofać. Godna uwagi jest współpraca polsko-włoska, oraz obecność obok Polaków, także Włochów z polskimi korzeniami, jak np. poeta Arrigo Boito w Mediolanie, czy Polaków urodzonych we Włoszech z mieszanych małżeństw, jak np. Kulczycki w Rzymie, których świadomość przynależności narodowościowej zależna była od wielu czynników. Oczywiście dzięki obecności Włochów (czy to rdzennych czy nierdzennych) można było więcej uzyskać w środowisku włoskim.
W Turynie Komitet powstał w maju 1915 r. z inicjatywy adwokata Attilio Begeya (1844-1928)7, wielkiego polonofila, który poświęcił całe swoje życie sprawom polskim. Mimo, że przekroczył on już siedemdziesiątkę, z niezwykłą energią wziął się do akcji. Wśród dokumentów, które się zachowały w jego Archiwum w Bibliotece Królewskiej w Turynie są protokoły zebrań, okólniki, oraz korespondencja z innymi ośrodkami propolskimi i z poszczególnymi działaczami8. Do Turyńskiego Komitetu Pro Polonia, przystąpiło szereg osobistości, zwłaszcza ze środowiska uniwersyteckiego: prezesem był słynny ekonomista Achille Loria, wiceprezesem rektor Uniwersytetu Giovanni Vidari, znani profesorowie, w tym późniejszy Prezydent Włoch Luigi Einaudi. Byli też i posłowie, arystokraci, wojskowi, elita kulturalna miasta, cała rodzina Begey i rodzina Bersano, siostry Garosci i tłumacz „Dziadów” Mickiewicza - Aglauro Ungherini. Było w nim tylko dwóch Polaków: Jerzy Hering (1886-1937), pracownik Fiata, który po wojnie wrócił do Polski i filolog J. Kreuterkraft, oboje socjaliści i wyznania mojżeszowego (wyznania mojżeszowego był również Toeplitz, członek komitetu w Mediolanie).
Podobnie jak w innych ośrodkach, Komitet miał na celu poruszenie włoskiej opinii publicznej oraz rządu w kwestii polskiej, organizując konferencje, odczyty, umieszczając informacje w prasie, pisząc petycje do Parlamentu, nawiązując do wspólnych XIX-wiecznych walk i ideałów niepodległościowych. Turyński ośrodek wyróżniał się jednak stanowczością w propolskich żądaniach, nawet w stosunku do wypowiedzi polskich działaczy we Włoszech, którzy jako politycy byli bardziej ostrożni i dyplomatyczni. W 1916 roku Komitet ogłosił bezkompromisowy apel do premiera Boselli podkreślający prawo Polski do zjednoczonego Państwa z wszystkich trzech zaborów9. W tym samym roku, artykuł przeznaczony do prasy odrzucony przez cenzurę, wydrukował w formie ulotki i rozesłał pocztą w liczbie 500 egzemplarzy do wybranych adresatów10. Członkowie Komitetu wykorzystywali każdą okazję, żeby przedstawić sprawę polską, np. podczas wizyty prezydenta Wilsona w-Turynie, Begey wręczył mu polską flagę.
Przychylność opinii publicznej we Włoszech nie zawsze jednak przekładała się na politykę włoskiego rządu, który początkowo niechętnie spoglądał na aspiracje niepodległościowe Polaków. Obawiano się austrofilstwa Polaków oraz reakcji Rosji, nie chciano zezwolić na powstanie polskich jednostek wojskowych.
Jak wiadomo, we Francji, po próbach podjętych już w 1914 roku, w czerwcu 1917 roku na mocy dekretu prezydenta Poincaré zaczęto formowanie polskich oddziałów. Wówczas do Francji zaczęli napływać ochotnicy z różnych stron świata (także z Szanghaju), a przede wszystkim ze Stanów Zjednoczonych. Założony 15 sierpnia 1917 w Lozannie Komitet Narodowy Polski, uznany przez czołowe rządy Ententy, we wrześniu 1918 uzyskał oficjalnie zwierzchnictwo nad tworzącą się Armią Polską we Francji. We Włoszech, gdzie skierowano z Paryża na szefa misji polityka i dyplomaty Konstantego Skirmunta, KPN uznano dopiero 30 października 1917 r., tj. po upadku carskiej Rosji.
Dzięki wielkiemu zaangażowaniu Skirmunta, wspieranego przez Loreta i Jana Zamorskiego (byłego posła w parlamencie austriackim i byłego jeńca armii austriackiej uwolnionego w 1917 r.), w listopadzie 1917 roku zaczęto kierować polskich jeńców wojennych do obozów pod Casertą (około 5000), a na początku 1918, do Santa Maria Capua Vetere (około 3000), podczas gdy około stu oficerów ulokowano w Casagiove. W Santa Maria Capua Vetere, jedynym obozie wyłącznie polskim, członkowie KNP podjęli pracę, mającą na celu uświadomienie żołnierzy o polskiej racji stanu, organizowano uroczystości patriotyczne, koncerty, odczyty oraz także dbano o ich dokształcanie.
W maju 1918 roku Włosi zgodzili się na stworzenie polskiego oddziału składającego się z byłych legionistów pod dowództwem por. Stefana Kluczyńskiego. W czerwcu 1918, delegaci KNP we Włoszech zwrócili się do włoskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych z prośbą o możliwość rozpoczęcia werbunku jeńców polskich do Armii Polskiej we Francji. Mimo sukcesów polskiego oddziału nad Piave, otrzymali odpowiedź odmowną. Włosi obawiali się austriackich reperkusji w stosunku do włoskich jeńców oraz dążeń niepodległościowych Słoweńców i Chorwatów w Istrii. Dopiero po przyjeździe polsko-francuskiej misji wojskowej do Rzymu 20 września 1918 roku, dowodzonej przez majora Leona Radziwiłła, któremu towarzyszył kapitan Marian Dienstl-Dąbrowa, trzech oficerów (Wilhelm Hörl, Łagodziński, Władysław Juszkiewicz) i dziesięciu podoficerów oraz żołnierzy w charakterze instruktorów, a także dwóch kapitanów francuskich (Boislisle i Testut), strona włoska, również pod wpływem zmian, które nastąpiły w rządzie, zezwoliła na formację armii polskiej. Z tym że jeszcze 12 października minister Sonnino podkreślał, że żołnierze ci muszą walczyć we Włoszech. Rozejm z Austrią rozwiązał tę kwestię i przyjęto koncepcję wyjazdu do Francji.
Na początku grudnia w obozie w S. Maria Capua Vetere złożyły przysięgę pierwsze trzy jednostki piechoty (im. Henryka Dąbrowskiego, Bartosza Głowackiego, Tadeusza Kościuszki); w połowie grudnia zostały wysłane do Francji. Po czym uformowano jeszcze pułk im. Józefa Poniatowskieg11.
Tymczasem podjęto decyzję, by pozostałych jeńców polskich zebrać w jednym obozie. Wybrano obóz Lotnictwa Wojskowego w La Mandrii di Chivasso, niedaleko Turynu. Został on przeznaczony na kwaterę jednostek polskich z powodu bliskości Francji i dlatego, że po zawieszeniu broni pozostawał pusty. Na terenie obozu znajdowały się hangary, w których zakwaterowano żołnierzy, oraz zabytkowy budynek, przeznaczony na biura i na mieszkania dla oficerów. Komendantem obozu został Marian Dienstl-Dąbrowa, którego poprzednie obowiązki komendanta obozu w Santa Maria Capua Vetere zostały przekazane kpt. Czesławowi Petelenzowi. Pierwsi ochotnicy przybyli 4 grudnia 1919 roku. Wkrótce obóz zaczął się zapełniać tysiącami ochotników. Piemonckie władze wojskowe nie były jednak przygotowane na przyjęcie transportów i La Mandria pozostawiała wiele do życzenia pod względem zaplecza. Właściwe brakowało wszystkiego - wody, koców, światła i ogrzewania, a i warunki sanitarne były fatalne. Szerzyły się choroby zakaźne, w wyniku których nastąpiły pierwsze zgony. Rekrutów było coraz więcej i to w większości w złym stanie. Por. Chowaniec z Polskiej Misji Wojskowej we Włoszech, obliczył że jedna czwarta każdego transportu musiała być wysłana do szpitalal12. Szef Komisji poborowej por. Antoni Szuber polecał natychmiastowe zamknięcie obozu13. Dramatyczny i pełny oburzenia opis warunków, w jakich przyjmowano byłych jeńców wojennych, zachował się w korespondencji adwokata Attilio Begeya.
Członkowie Komitetu Pro Polonia zaangażowali się w akcji mającej na celu poprawienie warunków w obozie, ułatwiali zawarcie dobrych stosunków polskich oficerów z władzami włoskimi. Begey zachęcał do pomocy każdego, kogo tylko mógł, wysyłał pieniądze dla żołnierzy w szpitalach i ich odwiedzał. Czynili to również jego przyjaciele, wśród których był lekarz, dr Mario Agosti, mąż Cristiny Garosci, przyszłej doskonałej tłumaczki literatury polskiej. Od Begeya nauczył się on kilka słów po polsku, w tym „gdzie cię boli”, choć ze zrozumieniem odpowiedzi bywało gorzej, ale i tak to pomagało, aby nawiązać jakiś kontakt z chorymi14.
Śmiertelność żołnierzy była bardzo wysoka. Tylko w styczniu 1919 w szpitalu w Ivrei, gdzie znalazło się około tysiąca chorych, 96 osób zmarło. Okazało się konieczne rozbudowanie cmentarza miejskiego, żeby móc zapewnić im pochówek. Na listach żołnierzy polskich pochowanych w lvrei w latach 1918-1919 znajduje się 197 nazwisk, w Chivasso 118, w Turynie 136. Na listach tych imiona i nazwiska zostały czasem zapisane błędnie, w każdym razie, niektóre wskazują na pochodzenie ukraińskie, słowackie, węgierskie i inne15.
Pomimo wszystkich trudności, o których mowa, zmiany na lepsze zachodziły w Mandrii bardzo szybko. Trudna praca nad tworzeniem Armii Polskiej prowadzona była z wielkim zaangażowaniem. Trzeba było z byłych jeńców w słabej kondycji fizycznej i zdemoralizowanych po latach niewoli, stworzyć polskich żołnierzy. Można było jednak liczyć też na żołnierzy, którzy już zrzucili z siebie ciężar niewolniczych lat, jak oddział, który poprzednio walczył nad Piave. Właśnie por. Kluczyńskiemu, major Radziwiłł zlecił formowanie pułku im. Francesco Nullo, który wyróżniał się później cechami bojowymi i mocnym esprit de corps.
W obozie zaczęły odbywać się pierwsze uroczystości, w tym przysięga dwustu oficerów, która miała miejsce już w pierwszych dniach grudnia. Wigilię Bożego Narodzenia świętowano w nowo powstałym Domu Żołnierza. Była to dla żołnierzy kolejna wigilia poza domem, ale pierwsza, którą spędzili już nie jako jeńcy, lecz jako obywatele polscy.
31 stycznia 1919 r. zaprzysiężono pierwszy pułk sformowany w Turynie, który przyjął imię Adama Mickiewicza. Turyński Komitet Pro Polonia podarował jednostce sztandar, który został wręczony w obecności prawie 12 tysięcy żołnierzy oraz reprezentacji władz. Begey w imieniu Komitetu Pro Polonia wygłosił przemowę po polsku16. Z okazji złożenia przysięgi, żołnierze polscy przekazali 5oo lirów dla włoskich i tyleż samo dla francuskich inwalidów wojennych. Ten gest, zasugerowany pewnie przez komendanta, był bardzo wymowny i ukazywał duch solidarności, którego krzewiono wśród żołnierzy.
Opis wszystkich uroczystości, w tym obchody 125. rocznicy przysięgi Kościuszki - 24 marca, czy święto 3 Maja, podobnie jak innych realiów życia w obozie, można znaleźć w „Żołnierzu Polskim we Włoszech”, periodyku redagowanym przez dowódcę La Mandrii oraz wice komendanta misji polsko-francuskiej we Włoszech kapitana Mariana Dienstl-Dąbrowę. Redagował on to czasopismo także na odległość, po swoim przeniesieniu do Rzymu, które nastąpiło 15 lutego 1919 roku. Po jego odjeździe, dowódcą Mandrii został kapitan Karol Golachowski, który ożenił się z zapoznaną tu panną Ritą Bonicatti.
Czasopismo ukazywało się przez 6 miesięcy, pierwszy numer wydano z datą 31 stycznia, ostatni 19 czerwca 1919, w sumie było to 12 numerów, zawierały one, między innymi, dział wiadomości z Polski, w tym także informacje o walkach o granice wschodnie. Nie brakowało artykułów o charakterze wojskowo-technicznym, w których tłumaczono rozkazy na język polski (żołnierze znali je dotąd tylko w języku niemieckim). Teksty o charakterze patriotycznym, oczywiście, stale powracają na karty periodyku, czasem podpisane, czasem firmowane przez redakcję. Oprócz „Roty” Konopnickiej niewiele publikowano poezji lub tekstów literackich, a jeśli już, to wiersze żołnierzy lub po włosku wiersze ich miejscowych przyjaciół.
Największą wartością jaką „Żołnierz Polski” reprezentuje dla nas dzisiaj jest przede wszystkim fakt, że stanowi źródło informacji o życiu w obozie. Na stronach pisma znajduje się mnóstwo wiadomości na temat przeróżnych inicjatyw organizowanych w obozie w Mandrii: rozgrywek sportowych, zabaw, koncertów, teatru, filmów, konferencji, kursów. Pisze się także o dodatkowych zadaniach podejmowanych przez Dom Żołnierza, prowadzony na zasadzie spółdzielni, na przykład o zbiórce pieniędzy na drobne prezenty dla żołnierzy przebywających w szpitalach lvrei, Chivasso i Turynie. Również z dochodów Domu Żołnierza otwarto na terenie obozu ambulatorium, które działało nie pobierając żadnych opłat. Dzięki wsparciu oficerów Dom mógł szybko rozszerzyć swoją aktywność i z zysków ze sprzedaży sfinansować dalsze wyposażenie, oferować nagrody w konkursach. Z pomocą YMCA wyposażono czytelnię i salę teatralną (pianino i gramofon), zakupiono projektor filmowy i pod koniec lutego otwarto w Mandrii kino.
Oprócz odzyskania żołnierskiej sprawności bojowej, dowódcy obozu starali się wzmocnić w żołnierzach poczucie ducha narodowego, co było istotne po ponad stu latach niewoli. Dlatego organizowano spotkania-konferencje dla żołnierzy (w sumie spotkań było 768). Organizowano też kursy świadomości obywatelskiej dla podoficerów (7 kursów, w sumie 47 lekcji). Organizowano, poza tym, kursy na specyficzne tematy: o historii Polski (12 lekcji), kurs na temat żywności oraz pszczelarstwa (15 lekcji).
Problem jednak stanowił analfabetyzm, około 10-13% żołnierzy nie umiało pisać i czytać. Przygotowano dla nich kursy prowadzone przez wolontariuszy oficerów i podoficerów. W tych kursach uczestniczyło 2280 żołnierzy, z których 1820 nauczyło się istotnie pisać i czytać. Komisja oświaty zarządzała także biblioteką, wyposażoną w ponad 2000 książek: dzieła literackie, podręczniki ekonomii, rolnictwa, rzemiosła oraz książki religijne. Tomy rozprowadzano pomiędzy oddziałami, w szpitalach i w małych obozach pod Turynem. Po wyjeździe pierwszej grupy w lutym, zauważono z rozczarowaniem brak 400 tomów. W sumie liczba wypożyczeń w ciągu 6 miesięcy osiągnęła ponad 14 tys. tomów, które wypożyczyło około 10 tys. czytelników.
W obozie ukształtowała się grupa teatralna, która wystawiała przedstawienia raz w tygodniu. Organizowano także zabawy z tańcami i grami, nieraz z udziałem ludności lokalnej. Tym spotkaniom towarzyszyła orkiestra obozowa.
Warto też zaznaczyć, że przychody z Domu Żołnierza pochodzące z organizacji imprez sportowych i gier, przekazywano również na cele humanitarne - polskim dzieciom w Odessie i młodym Polkom przebywającym u sióstr miłosierdzia we Florencji. Założono też fundusz przeznaczony na stypendia dla dzieci żołnierzy polskich17.
10 lutego ruszył pierwszy konwój wojskowy z La Mandrii do Francji: był to pułk „Mickiewicz”, a trzy dni później pułk piechoty „F. Nullo” (pod sztandarem miasta Bergamo) i pułk „Garibaldi” (pod sztandarem, który był darem miasta Mediolanu). 15 marca wyruszył z kolei pułk „Zawisza Czarny” (pod sztandarem ofiarowanym przez miasto Chivasso), a potem ostatni, uformowany w Turynie pułk „Stefan Czarniecki”. Por. Chowaniec notował:
[...] dziś, kiedy inne narody wracają pod skrzydła upragnionego pokoju - oni jeszcze raz wyruszają w bój. [...]. Wielka miłość Ojczyzny, tęsknota żrąca serca przez lata niewoli podwajają siły. Szeregi [...] Popłynęły [...] żegnane okrzykami pozostałych: „do widzenia w Wolnej Polsce”.18
Jest coś naprawdę heroicznego w tych wyjazdach, po tylu latach wojny i już po zakończeniu pierwszej wojny światowej, aby nadal walczyć, aby dołączyć do kolegów, którzy już są na froncie wschodnim. Jednostki formowane we Włoszech po przybyciu do Francji podlegały reorganizacji przed wyjazdem do Polski.
Ostatni numer „Żołnierza Polskiego” z 19 czerwca 1919 zawiera słowa pożegnania skierowane przez redakcję do swoich czytelników, podkreśla się w nich ważność pobytu w Mandrii. W jednym z artykułów czytamy:
Powrót do ojczyzny [...]. W słonecznej la Mandrji zrzuciliśmy przyrosłą skórę niewolnika - staliśmy się wolnymi obywatelami wolnej, niepodległej Ojczyzny. [...] Długie miesiące spędzone we Włoszech - czyżby stracone? Nie! (...] Pracowaliśmy nad sobą - pracowaliśmy, by dusze i serca oczyścić z rdzy i sniedzy, jaką ją niewola pokryła, pracowaliśmy, aby się godnie przygotować do służby Ojczyźnie - tu spełniliśmy obowiązek Polaków-żołnierzy.19
Podczas sześciomiesięcznego pobytu w Piemoncie wyszkolono ogółem 22 000 żołnierzy i utworzono pięć pułków piechoty, dwa pułki artylerii, dwie dywizje kawalerii, oddział pionierów, dwie kompanie strzelców oraz następujące oddziały: sanitarny, zaopatrzenia, policji wojskowej, inwalidów i kompanię sztabową. Po wyjeździe ostatnich jednostek, 22 lipca obóz został zlikwidowany.
Według dokumentów włoskiego Ministerstwa Wojny w sumie wśród jeńców austriackich było około 38 000 Polaków, z czego 32 000 zgłosiło się do Armii Polskiej20. Zgadza się to z danymi podanymi przez Piskozuba: 600 oficerów, 250 kadetów, 32.000 żołnierzy, z czego 26.000 pojechali do Francji a 6000 nie nadających się na front zostali skierowani bezpośrednio do Polski21.
W dowód wdzięczności Dowództwo Armii podarowało Dyplomy wykonane przez zamieszkałego w Rzymie malarza Edwarda Okunia miastu Chivasso, Komitetowi Pro Polonia, miastu Mediolan oraz stowarzyszeniu Lega Nazionale.
Po wyjeździe żołnierzy adwokat Begey, mianowany konsulem honorowym Polski w Turynie, zajął się tymi, którzy jeszcze zostali w szpitalach, niektórzy zwracali się do niego jeszcze w 1920 r., błagając o pomoc, ponieważ dwa lata po wojnie znajdowali się nadal zagranicą, daleko od rodziny.
Begeyowi bardzo zależało na zachowaniu należytej pamięci o Polakach zmarłych w Piemoncie. Dzięki jego staraniom w 1925 roku na cmentarzu w lvrei powstał pomnik, na którym umieszczono nazwiska poległych i napis: „Kiedy Bóg zdjął im kajdany, żołnierze polscy, chwaląc Go i błogosławiąc, umierali daleko od ojczyzny i polegli tutaj w latach 1919 - 1920. Miasto lvrea składa im hołd.”22 Begey, który zmarł w 1928, nie zobaczył już założonej w 1934 w cmentarzu w Chivasso tablicy pamiątkowej, na jej osłonięciu byli jednak obecni członkowie jego rodziny oraz przyjaciele, którym przekazał swoją miłość do Polski.
Więzi zawarte podczas pobytu we Włoszech utrzymały się nieraz i po powrocie do kraju. Zachowały się niektóre listy, telegramy, zdjęcia. Niestety większość zginęła, jak na przykład papiery po Clotildzie Garosci. Na ich podstawie Zofia Kozaryn (która była lektorką języka polskiego na Uniwersytecie w Turynie) napisała artykuł do londyńskiego „Dziennika Polskiego” (5 VI 1982), ujawniając, że w niezbyt przystojnej Clotildzie kochał się oficer Armii Polskiej, pisał do niej po powrocie do Polski, jednak stopniowo korespondencja wygasła. Z notatek znajdujących się w papierach Zofii Kozaryn zdeponowanych w Bibliotece Polskiej w POSKu w Londynie, dowiadujemy się, że tym oficerem był Edmund Strumenger.
Niektóre papiery uratowały się w przedziwny sposób. Kilka lat temu w Instytucie Sikorskiego w Londynie ś. p. Wojciech Fudakowski pokazał mi kartki pocztowe, które nabył w latach siedemdziesiątych u bukinisty w Turynie: wśród nich pozdrowienia Rity Bonicatti Golachowskiej z Torunia „miasta, które wróciło teraz do Polski” z 26 stycznia 1920.
Po zakończeniu wojny polsko-bolszewickiej żołnierze mogli się cieszyć przez dwadzieścia lat upragnioną niepodległością. Niektóre pułki zachowały nazwę nadaną im we Włoszech, w tym pułk im. Franciszka Nulla, oraz utrzymywały nadal kontakty z Włochami, o czym świadczy fakt, że na uroczystość wręczenia pułkowi im. Nulla nowego sztandaru w 1923 r. zaproszono włoskiego pułkownika.
Jednak późniejszy los dla wielu osób, które tak ciężko walczyły o Polskę i o jej granice, nie był łaskawy. Po wybuchu drugiej wojny światowej Małopolska, z której wywodzili się żołnierze Armii Polskiej we Włoszech, podobnie jak reszta polskich ziem, stała się teatrem prześladowań i deportacji. Wielu oficerów rozstrzelano w Katyniu, jak na przykład por. Władysława Juszkiewicza, lub spoczęło w innych zbiorowych mogiłach, jak por. Wilhelm Hörl w Charkowie, jeszcze inni zostali zamordowani w więzieniach, jak wspomniany por. Stefan Kluczyński w Kijowie. Niektórym udało się przedostać do polskich jednostek wojskowych formujących się najpierw we Francji, później w Wielkiej Brytanii. Wśród nich znaleźli się mjr Dienstl-Dąbrowa, kpt. Golachowski, por. Witold Werthe. Dienstl-Dąbrowa po wojnie wrócił do Polski, major Golachowski spoczywa w Szkocji. Wśród tych, którzy dołączyli do Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, w latach 1943-1946, pojedynczy oficerowie mogli ponownie trafić do Włoch, tym razem nie jako jeńcy austrowęgierscy, ale żołnierze 2. Korpusu Polskiego pod dowództwem gen. Andersa. W odróżnieniu od ich poprzedników z pierwszej wojny światowej, nie dana im była im jednak radość powrotu do wolnej Polski.
W historii polskiej zwłaszcza w XIX i XX wieku tożsamość narodowa była kwestią wyboru. Wielu wybitnych polskich patriotów pochodziło z rodzin nierdzennie polskich, sam generał Haller pochodzi z rodu von Hallenburg. Wielu było też urodzonych na emigracji z matki lub ojca Polaka, jak Leon Radziwiłł, prawnuk Macieja Radziwiłła, a po stronie matki Francuz - wnuk założyciela pierwszego kasyna gier w Monte Carlo. Leon Radziwiłł był majorem armii francuskiej, był znanym bon vivantem i rozrzutnikiem, po polsku mówił nie najlepiej, jednak jego zasługi dla Armii Polskiej we Francji i we Włoszech są znaczne23. Polakami z wyboru mogli być i rdzenni cudzoziemcy, był nim w pewnych sensie Attilio Begey, wnuk francuskiego oficera napoleońskiego. Omawiając wkład polskiej emigracji w niepodległość Polski, i to nie tylko w okresie pierwszej wojny światowej, warto pamiętać także o Polakach z wyboru i o polonofilach.
Przypisy
- Stanisław Sierpowski, Powstanie armii polskiej we Włoszech w czasie pierwszej wojny światowej, w „Roczniki Historyczne”, R. 42: 1976, s. 83-114; tenże, L'Italia e la ricostruzione del nuovo stato polacco 1915-1921, Wrocław, 1979; tenże, L'armata polacca in Italia durante la prima guerra mondiale, w: La prima guerra mondiale e it Trentino, Rovereto, 1978, s. 165-595; tenże, L'attivita indipendentistica dei Polacchi in Italia, w: M. Herling (red.), „Polonia Restituta”. L'Italia e la ricostruzione delia Polonia. 1918-1921, Mediolan-Bukareszt, 1992, s. 78-83. Zob. też J. Sierociński, Armia Polska we Francji. Dzieje wojsk gen. Hallera na obczyźnie, Warszawa 1929, P. Anczewski, Nie zardzewiał miecz. Katalog fotografa. Wojsko polskie w Francji, Włoszech, w Stanach Zjednoczonych i Rosji podczas I wojny światowej, Warszawa 2005.
- http://www.ipsb.nina.gov.pl/a/biografia/sydon-maciej-loret, hasło autorstwa Aliny Szklarskiej-Lohmannowej.
- Loret także czynił starania, aby rozpowszechniać wiedzę o Polsce poprzez przekłady literackie, o czym świadczy jego korespondencja z Żeromskim, por. D. Adamczyk, Europejska promocja Polski i literatury polskiej w przekładach w początku XX wieki, „Kieleckie studia bibliologiczne” T. 5: 2005, s. 29-42.
- Por. M. Wieliczko, Maciej Loret i jego działalność w Rzymie w latach „wielkiej wojny”, „Teka Kom. Hist. OL PAN”, 2009, s. 114-126.
- ZN Ossolińskich. Akcesja 161/2000. Korespondencja Komitetu do M. Loreta. Tamże, Akcesja 168/2000/I Dokumentacja dotycząca włoskich komitetów „Pro Polonia” z lat 1914-1918, t. 1. Materiały różne, t. 2 Korespondencje M. Loreta związane z działalnością komitetów „Pro Polonia”, głownie z lat 1915-1916. Por. M. Wieliczno, dz. cyt., passim.
- S. Sierpowski, L'attivita..., s. 87.
- P. Begey Maria Bersano, Attilio Begey, Torino 1938; M. Sokołowski, Adwokat diabla Attilio Begey, Warszawa 2012.
- Archivio Begey, Carte Begey, III, Biblioteca Reale, Torino.
- Por. S. Sierpowski, L'attivita..., s. 73.
- Wiadomość w notatce znajdującej się w Archiwum Begeya.
- Powstanie tego pułku i jego wyjazd do Francji w marcu 1919 r. pod komendą Witolda Warthy jest ominięty w wielu opracowaniach, łącznie z Sierpowskim oraz w świeżo wydanym albumie Błękitna Armia. Dla Ciebie Polsko i dla Twej chwały, Warszawa 2017, powstałym z okazji wystawy rocznicowej w Muzeum Wojska Polskiego. Figuruje on w artykule M. Dienstl-Dąbrowy Armia Polska we Włoszech w: „Polonia-ltalia. Miesięcznik Italo-Polski”, 1936, nr 1, s. 16-18 oraz jako pierwszy z dwóch wymienionych pułków stworzonych w Santa Maria Capua Vetere w książce Tadeusza Kszastka i Andrzeja Czesława Żaka, Z ziemi włoskiej do Polski, Warszawa 1997, s. 146. Pułk później przyjął nazwę 42 pułku piechoty im. Henryka Dąbrowskiego, stąd nieścisłości i pominięcia.Pod linkiem: http://www.albertoperconte.it/wp-content/ uploads/2o11/12/Polacchi2.pdf znajduję się reprodukcja dyplomu dziękczynnego wysłanego w maju 1927 do miasta S. M. Capua Vetere wraz z odznaką pułkową wówczas utworzoną.
- Por. C. Chowaniec Z życia obozowego w La Mandryi, w „Żołnierz polski we Włoszech”, nr 1, 31 stycznia 1919, s. 3.
- Sprawozdanie A. Szubera, AAN, KNP, mikr. 22799, syg. 20733, k.7/8, cyt. S. Sierpowski, L'attivita..., s. 105.
- Wiadomość przekazana ustnie autorce w latach dziewięćdziesiątych przez wnuczkę Attilia Begeya Marinę Bersano Begey.
- Listy te znajdują się w zbiorze Begeya w Museo Nazionale del Risorgimento Italiano w Turynie.
- Wg wspomnień wnuczki Attilia Begeya, Mariny Bersano Begey, przekazanych mi ustnie w latach dziewięćdziesiątych, dziękując Begeyowi za przemówienie Leon Radziwiłł pogratulował włoskiemu mecenasowi, że zna polski lepiej od niego. Prawdopodobnie były to słowa podyktowane uprzejmością i chęcią sprawienia przyjemności rozmówcy, ale niewykluczone, że była w tym też szczypta prawdy.
- Podane wiadomości pochodzą z „Żołnierza Polskiego we Włoszech”. Na temat tego czasopisma por. K. Jaworska, „Żołnierz Polski we Włoszech': Polskie czasopismo w Piemoncie w 1919 r., „Postscriptum”, nr 1 (53): 2007, s. 161-171, oraz J. Skrzypek, Tygodnik „Żołnierz polski we Włoszech” w 1919 r., „Rocznik Historii Czasopiśmiennictwa Polskiego”, R. 11: 1972 nr 1, s. 39-48.
- Por. C. Chowaniec, Z życia obozowego w la Mandryi, „Żołnierz polski we Włoszech”, nr 3, 20 lutego 1919, s. 8.
- Od redakcji, „Żołnierz polski we Włoszech”, nr 11-12, 16 czerwca 1919, s. 1-2.
- S. Sierpowski, Powstanie..., s. 110.
- P. Piskozub, Legioniści polscy w Armii Włoskiej 1917-1918 (Z kartek pamiętnika), Warszawa, 1932, s. 68.
- Pomnik został zburzony w latach sześćdziesiątych. Fotografia pomnika oraz tekst napisu znajdują się na zaproszeniu wydrukowanym przez Begeya z okazji inauguracji. Reprodukcja w: Krystyna Jaworska, Da prigionieri a uomini liberi. L'armata polacca in Italia 1918-1919. Z niewoli do niepodległości. Armia Polska we Włoszech 1918-1919, Torino 2018, s. 105. Wiele zdjęć z cmentarzy w La Mandrii, lvrei, Chivasso i Turynie oraz tekstów i fotografii dotyczących Armii Polskiej we Włoszech umieszczone są w czasopiśmie „Polonia Włoska. Biuletyn informacyjny”, R. 23, nr 1-2 (87-88), wiosna/lato 2018.
- Por. S. Sierpowski, Powstanie..., dz. cyt., s.102, powołując się tu na K. Skirmunta, Moje wspomnienia, rkps s. 46-47. Wspomnienia te doczekały się wydania dopiero w 1997 w Rzeszowie.
Tagi
-
PUBL.: 16/10/2019
-
AKTU.: 08/11/2023
Więcej o Autorze (Autorach)
0raz Pozostałe Publikacje tego Autora (ów)
Krystyna Jaworska
Copyrights
COPYRIGHTS©: STAŁA KONFERENCJA MUZEÓW, ARCHIWÓW I BIBLIOTEK POLSKICH NA ZACHODZIE
CAŁOŚĆ LUB POSZCZEGÓLNE FRAGMENTY POWYŻSZEGO TEKSTU MOGĄ ZOSTAĆ UŻYTE BEZPŁATNIE PRZEZ OSOBY TRZECIE, POD WARUNKIEM PODANIA AUTORA, TYTUŁU I ŹRÓDŁA POCHODZENIA. AUTOR NIE PONOSI ŻADNEJ ODPOWIEDZIALNOŚCI ZA NIEZGODNE Z PRAWEM UŻYCIE POWYŻSZEGO TEKSTU (LUB JEGO FRAGMENTÓW) PRZEZ OSOBY TRZECIE.